Życie po stracie [After life]
Gdy obejrzałam pierwszy raz serial „After life”, wiedziałam, że do niego wrócę. I będę wracać, bo to mądra historia o stracie, życiu na nowo mimo bólu i braku sensu. O miłości, tak zwyczajnej i pięknej.
Fabuła w wielkim skrócie (spokojnie, nie będę spoilerować!): całkiem zabawny i błyskotliwy Tony przeżywa śmierć swojej ukochanej żony Lisy. Złość, żal, tęsknota za dawnym życiem – z takimi emocjami mierzy się główny bohater po tej ogromnej stracie.
Każdego dnia Tony próbuje żyć bez Lisy. Próbuje wrócić do normalności, czyli pracy dziennikarza w lokalnej gazecie. Na swojej drodze spotyka ludzi, którzy mu okazują wsparcie i pomoc. To galeria przeróżnych postaci – jedne zyskują sympatię widza bardziej, inne znacznie mniej. Tony próbuje przyjąć od każdego życzliwość, dobre słowo i wsparcie. Próbuje.
To nie jest – wbrew pozorom – prosta historia, bo gdy mówimy o emocjach i uczuciach, kipi i wrze.
Jak pogodzić się ze stratą pięknego życia?
Jak otworzyć się na to, co nowe i czerpać z tego radość?
Jak przeżyć kolejny dzień i się nie posypać?
Każdy z nas to przechodził lub będzie się z tym mierzyć. Tony stracił żonę, my też często kogoś/coś tracimy. Przyjaciół, pracę, relacje z ludźmi, cząstkę siebie. Dlatego lubię ten film. Bo to próba stawiania pierwszych kroków na nowo. Po trudnych rozdziałach. Po wielkich rewolucjach, które zgotowało życie. Takich bez pytania, bez naszej zgody. Ten serial może być plastrem na ranę, pocieszeniem.
Wiem, że nie każdemu film się spodoba. Fabuła nie jest wyjątkowa i porywająca (ot, życie zwyczajne w małym miasteczku), do tego przesadnie wulgarny język <zdarza się, że przewijam, przyznaję – zwłaszcza wątki z psychoterapeutą>. Dialogi często proste, ocierają się o banał – jak życie. Dla mnie to jednak mimo wszystko film, który warto zobaczyć. To historia tak zwyczajnie trudna i prawdziwa, że oczy bywają mokre.
Kilka myśli z serialu, którymi się dzielę. Mnie poruszyły, dotknęły, zostały w mojej pamięci.
Na wszelki wypadek bądź miły.
Ciesz się słońcem, póki możesz.
To co straciłeś, jest tym, co może uśmierzyć ból.
Pamiętaj, że czarny wyszczupla. Ale nie zdziała cudów.
Nie wszyscy chcą Ci dokuczyć. Większość ludzi jest w porządku, ale miewa gorsze dni. Nigdzie nie pasują albo walczą o przetrwanie. Dobrym ludziom zdarzają się złe rzeczy i na odwrót. To niczyja wina.
Mamy nowy dzień. Spróbujmy się nie posypać.
Nie liczy się wiek, tylko to, co dzieje się w Twoim życiu.
Wszyscy jesteśmy pokręceni. To świadczy o naszej normalności.
Wszystkim jest ciężko. Nie zawsze z ich własnej winy. Powiedz komuś czasem, że go doceniasz.
Nic nie cieszy, jeśli tego nie dzielimy.
Bardzo lubię to, co tu robimy. Cokolwiek to jest. Mógłbym z Tobą być na zawsze, w tej chwili. Jak w Dniu Świstaka.
Najpiękniejsze wspomnienie Tonego zostawiam na koniec. Śmiałam się przez łzy…
Nie chodzi o to, że nie umiałem bez niej nic zrobić, tylko nie chciałem. Nie bawiło mnie to. Wracałem do domu, a ona gotowała, siekała składniki, dokarmiała psa, pytała, co tam w pracy i doradzała mi. A gdy prosiła, żebym podał jej sól, mówiłem „k… wszystko muszę robić sam”? Tak bardzo mi jej brak.
A teraz to, co według mnie jest mistrzowskie w tym filmie – krótko i w punktach:
- Ricky Gervais – wspaniały! Zabawny, urzekający, niezwyczajny w swojej zwyczajności.
- Kerry Godliman – Lisa, która pojawia się w kilku zaledwie scenach, jednak jest tak piękna i autentyczna, że nie sposób wątpić w miłość Tonego.
- Muzyka – ach! Doskonale współgra z obrazami. Moje największe odkrycia to:
Luther Vandross – So Amazing > TUTAJ
Dave Thomas Junior – Silence > TUTAJ
<smutne, ale ładne>
4. Serial pokazuje, jak być przy kimś, kto doznał straty. Sugestywnie podpowiada, co można zrobić w takiej sytuacji.
5. Każdy człowiek to ważna i mądra opowieść. Czasem warto się zatrzymać i jej posłuchać.
Polecam.
3 komentarze
Todi
„(…) i że chociaż cierpię to może warto zostać na tym świecie i uczynić go nieco lepszym”.
Uwielbiam te dialogi z Anne
Magdalena
Napisałam komentarz do Twojego komentarza i uświadomiłam sobie, że pomyliłam Anne z Lisą 😉 i umiem się do tego przyznać 😀 Mam nadzieję, że byłam szybsza i go nie przeczytałeś 🙂
Rozmowy z Anne to coś pięknego. Każda wzrusza i zostawia coś w serduchu. Gdyby reżyser zapytał mnie (a wiadomo, że to możliwe 😀) co chciałabym zmienić w tym filmie – poprosiłabym o mniej scen z psychoterapeutą, a więcej właśnie z Anne.
Piękny cytat, dziękuję 🙂
Todi
Tak postać psychoterapeuty była co najmniej dziwna a w drugim sezonie aż nadto przerysowana, żeby nawet nie pokusić się stwierdzeniem – męcząca. Trocha szkoda ale intencje były jasne. Nikt tak Ci nie pomoże jak otaczający Cię ludzie, trudno się z tym nie zgodzić. 🙂