kolej na mnie
Nigdy nie stawiam walizki na stojaku w pociągu. Zdarzyło mi się jeden, jedyny raz. I mi ją ukradli.
Długo zbierałam się, by opowiedzieć swoją historię. Brakowało mi odwagi i dystansu. Z drugiej strony ostatnio tak często słyszę o kradzieżach w pociągach, że nie sposób przejść obojętnie i milczeć. Jestem gotowa podzielić się swoimi doświadczeniami i wierzę, że moja opowieść stanie się dla kogoś ostrzeżeniem. Że choć jedna osoba nie będzie musiała przeżywać tego co ja. Jedna – wystarczy.
Historia jest prosta.
W piątkowy późny wieczór wsiadam do pociągu relacji Warszawa-Praga, mam średnią walizkę, która nie mieści się na półce nad głową. Stawiam ją więc na stojaku, który mam tuż za plecami. W Krakowie w czasie dłuższego postoju okazuje się, że walizki nie ma.
Koniec historii.
Teraz jest ten moment, kiedy można pomyśleć lub pomruczeć pod nosem coś w stylu:
- co za bezmyślna dziewczyna!
- kto stawia bagaż na stojaku?
- nigdy bym tak nie zrobił/zrobiła
- nie pilnowała, to ma za swoje
Bardzo proszę, znam te myśli doskonale. Ponad miesiąc przetaczały się przez moją głowę. Tonęłam w poczuciu winy, jakby na marginesie zostawiając fakt, że to była kradzież i nikt nie miał prawa przywłaszczyć sobie moich rzeczy. I to ja stałam się ofiarą.
Ten wpis nie powstał, by oczerniać PKP Intercity czy innych przewoźników kolejowych. Bardzo lubię podróżować pociągami i mimo tych przykrych wydarzeń, to się nie zmieniło. Chcę tylko przypomnieć światu, że kradzieże się zdarzają i trzeba włączyć czujność. Brzmi banalnie, ale czasem taki banał dobrze sobie powtórzyć.
Policjanci, z którymi rozmawiałam, mówili, że takie przykre historie mają miejsce na dłuższych – międzynarodowych – trasach. To często zorganizowane akcje, złodzieje wybierają pociągi bez monitoringu. Warto więc wsiadając do wagonu, zwrócić uwagę na oznaczenia. Jeśli nie ma info o monitoringu, trzeba być jeszcze bardziej czujnym. I nie zostawiać bagażu bez opieki, nawet na chwilę.
Jeśli wybierasz się w podróż, pomyśl też wcześniej o dobrym zabezpieczeniu swoich bagaży. Są teraz specjalne pasy, zapięcia, lokalizatory GPS. Warto w coś takiego się zaopatrzyć.
25 listopada br. dostałam od życia lekcję – wyciągnęłam z niej możliwie najwięcej. Przy tej okazji potwierdziło się też, jak wielu dobrych ludzi mam wokół siebie – że nie jestem sama i mogę liczyć na pomoc, życzliwość i wsparcie. Na zwykłe-niezwykłe „Magda, najważniejsze, że Tobie się nic nie stało”, „To tylko rzeczy, polubisz się z nowymi”, „Zdarza się. Przykro mi, że trafiło na Ciebie”. Dziękuję. Wy wiecie. Dodam też, że udało mi się wywalczyć odszkodowanie, co jest małym pocieszeniem w tej całej sytuacji.
Nie jest łatwo opowiadać takie historie. Jeszcze trudniej je przeżywać.
Mówi się, że człowiek uczy się najlepiej na własnych doświadczeniach. Podpisuję się pod tym całym sercem, ale w tym przypadku możecie uczyć się na moich.