było, minęło
Dziś jest mój ostatni dzień izolacji. W sumie przesiedziałam w domu 16 dni, nie licząc dwukrotnego wyjścia na test.
16 długich dni.
Gdybym pisała pamiętnik, ujęłabym to tak:
Covidzie, nie sądziłam, że mi się przytrafisz. I dobrze, że już sobie idziesz, bo jesteś – delikatnie mówiąc – męczący. Nie wracaj, pa.
Dzięki mojej przyjaciółce Marysi odkryłam ostatnio podcasty Dariusza Bugalskiego pod nazwą K3 „Podcast o dobrym życiu” (polecam i ja!). W jednym z nich – o stracie – autor przytacza znane powiedzenie „było, minęło”.
Często tak mówimy, gdy chcemy coś zamknąć w czasie przeszłym, uznać za rozdział zamknięty. Czasem brzmi to mniej więcej tak „było, minęło, nie ma o czym mówić”. Autor przytacza rozmowę z kimś mądrym, kto pointuje tę myśl inaczej: było, minęło, ale było. Sam fakt istnienia czegoś staje się niezaprzeczalny. Coś przeszliśmy, coś mieliśmy, czegoś doświadczyliśmy, coś zrozumieliśmy.
A więc u mnie też było. I w tym „było” mieści się naprawdę wiele myśli, odczuć, przeżyć, zmartwień, radości, troski, wdzięczności, pytań i odpowiedzi, wsparcia dobrych ludzi. Odkrywania siebie na nowo.
Było, ale na szczęście minęło.
Jeśli jutro zobaczycie dziewczynę idącą w podskokach, uśmiechającą się do każdego bez wyjątku, przepuszczającą kilka osób w kolejce w Lidlu albo stojącą na środku chodnika po to tylko, by poczuć wiatr i deszcz, jest duże prawdopodobieństwo, że będę to ja – Magdalena.
Normalne życie, tak bardzo tęskniłam!